+1
Tom Stedd 14 stycznia 2018 10:32
Drugi wyjazd do Kijowa przypadł na prawosławne Święta Bożego Narodzenia, co uzmysłowiliśmy sobie dopiero na jakieś dwa tygodnie przed podróżą. Obawialiśmy się, że podobnie jak w Polsce, wszystko może być pozamykane i będzie wiało nudą, ale na szczęście rzeczywistość okazała się zgoła inna.
Jako bazę noclegową wybraliśmy hotel Tourist Complex leżący na lewym brzegu Dniepru, tuż obok stacji metra Lewobiereżna. Polecam ten obiekt – na wstępie recepcjonistka zrobiła nam bezpłatnie upgrade z pokoju ekonomicznego na wyższy standard i zgodnie z prośbą dostaliśmy pokój na 23 piętrze. Widoki nocnego Kijowa z tej wysokości są bardzo ciekawe, polecam. Wokół mnóstwo sklepików, restauracji (w tym popularna „Puzata Chata”) i przystanki marszrutek.
Kijów ma mnóstwo atrakcji, dziesiątki muzeów i interesujących miejsc. Przy pierwszej wizycie zobaczyliśmy część tych najciekawszych, a na styczniowy wyjazd wybraliśmy miejsca troszkę mniej znane. Jako że trochę interesujemy się tematyką Czarnobyla, to nie mogliśmy ominąć Muzeum Narodowego „Czarnobyl” http://chornobylmuseum.kiev.ua/en/mainpage/. Łatwo je ominąć, bo znajduje się w dawnym budynku straży pożarnej, a wejście jest na końcu remizy. Przed budynkiem znajdują się pojazdy, które podobno uczestniczyły w akcji ratunkowej w Czarnobylu i Prypeci.



Po wejściu do muzeum widać tablice z nazwami miejscowości, które po katastrofie czarnobylskiej przestały istnieć. Sama ekspozycja jest nie za duża i nie za mała, w sam raz do zwiedzenia w godzinę z minutami. Niestety, większość eksponatów nie jest opisana w języku angielskim, ale można wypożyczyć audioguide’a.



Trzy sale ekspozycyjne łączą nowoczesność i tradycję. Można zobaczyć współczesne instalacje, ale również obejrzeć przedmioty pochodzące z Prypeci i okolicznych wsi. W muzeum znajdują się rzeczy należące do osób uczestniczących w ratowaniu elektrowni, sprzęt do tego wykorzystywany i dokładne opisy całego zdarzenia. Nie mogło zabraknąć – w stylu iście radzieckim – wychwalania wyższych rangą wojskowych, pokazywania ich odznaczeń, medali, dyplomów i listów gratulacyjnych. Dla nas wydaje się to reliktem minionej epoki, ale widać Ukraińcom to nie przeszkadza.































Drugim naszym wyborem było Muzeum Wielkiego Głodu. Jest to niewielki obiekt leżący niedaleko Ławry Peczerskiej i można łatwo do niego trafić, gdyż nad nim góruje taka oto budowla.



Jest to muzeum jednosalowe, w którym dodatkowo można obejrzeć kilkunastominutowy film o Wielkim Głodzie. Niewiele osób wie, że w latach 30-tych XX wieku na Ukrainie zmarło z głodu kilka milionów ludzi, co było efektem pseudopolityki ówczesnych władz radzieckich. Muzeum ma charakter memoriału: wyłożone są grube tomy z danymi osób zmarłych, a na ścianach wyświetlane są wzruszające sceny i nazwiska ofiar.











Po dwóch „poważnych” muzeach przyszedł czas na coś lekkiego. Wahaliśmy się, czy to ma być muzeum zabawek, czy muzeum farmacji, ale ostatecznie wybór padł na … Muzeum Historii Toalet http://www.museumtoilet.com.ua . Muzeum jest malutkie, jednosalowe, ale plusem jest, że towarzyszy nam w cenie anglojęzyczny przewodnik, który z pasją opowiada o zbiorach. Zaskoczeniem dla nas był fakt, że eksponowana w środku kolekcja o tematyce związanej z toaletami jest największą na świecie, co potwierdzono wpisem do Księgi Rekordów Guinessa.







Ta swego rodzaju szczotka to protoplasta papieru toaletowego…



Tematyką „toaletową” zajmował się bardzo mocno również Leonardo da Vinci, który opracował taki oto kibelek.





To urządzenie jest jeszcze spotykane (niestety) na Ukrainie, szczególnie w mniejszych miasteczkach.



Genialne w swoim założeniu rozwiązanie ze średniowiecza (m.in. z Malborka): zewnętrzny kibelek na wysokiej baszcie, z którego nieczystości trafiały prosto do fosy.



Jeśli narzekacie na swoją robotę, to pomyślcie o ludziach, którzy wykonywali z 200 lat temu taką pracę …



W Święta Bożego Narodzenia zdecydowana większość sklepów była otwarta, nie wspominając o barach i restauracjach. Przypadkiem trafiliśmy na dwa wielkie jarmarki, na których tysiące mieszkańców wspólnie ucztowało, słuchało piosenek i ogólnie przeżywało atmosferę świąt. Było bardzo bezpiecznie, chociaż tłoczno. W grudniu trafiliśmy na jarmark w Pradze, ale w Kijowie był on zdecydowanie większy. Jak kolega pół żartem, pół serio powiedział, że Praga wydaje się przy Kijowie miastem wymarłym.













Akcenty świąteczne były widoczne również na ulicach. Miasto ozdobione było tysiącami lampek, łańcuchów i innych migoczących instalacji.



Rajem nie tylko dla dzieci były sklepy ze słodyczami firmy „Roshen” (należące do prezydenta Ukrainy Poroszenki) czerpiące z najlepszych wzorców zachodnich. W środku mnóstwo słodyczy w różnych cenach, kolory i zapachy jak z bajki. Przed sklepami instalacje mające przyciągnąć nie tylko najmłodszych.







Warto wspomnieć jeszcze o jednym miejscu w Kijowie. Jest to kilkupiętrowy dom handlowy CUM. W środku najlepsze marki światowe, ekskluzywne butiki w jakże innej formie, niż w naszych galeriach, drogie restauracje, wystawy sztuki. Wielki świat dla posiadaczy dużych pieniędzy.























Dwa wyjazdy do Kijowa to zdecydowanie za mało, żeby poznać tą ciekawą stolicę. W lutym jedziemy kolejny raz, a w wakacje wybieramy się na Ukrainę na dłużej. Odkryjcie to miasto, jeśli w nim jeszcze nie byliście. Na pewno się nie zawiedziecie.

Polecam zajrzeć na blog http://radosc-zycia-plus.pl . Spojrzenie na świat i podróże kobiecym okiem.

Dodaj Komentarz